Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o tuberozie, której poznanie stało się dla mnie impulsem do napisania całego tuberozowego mini cyklu. O tuberozie, która zadziwiła i zauroczyła mnie na tyle, że postanowiłam osadzić ją w kontekście.
O ile bowiem tuberozy Geralda Ghislaina zostały przybrane tak, by opowiadały konkretną historię, o tyle tuberoza Bruno Acampory staje przed nami naga, nieupozowana i, w swym egoistycznym przepychu, wręcz niewinna.
Kobieta bezwstydna
Na pewno zdarzyło wam się kiedyś otworzyć wstrząśnięty napój gazowany. Po zdjęciu nakrętki lub korka, zawartość butelki wyrywa się na świat musującymi strugami. Podobnie jest z zapachem w Blu Acampory.
Naciśnięcie atomizera skutkuje natychmiastową erupcją woni. Tuberoza. Ala jaka! Tuberoza totalna, wyrazista, krągła, ciężka wręcz. Naenergetyzowana słodkimi cytrusami - jak gazowany krem, jak musująca bita śmietana, jak obłędnie aromatyczna, gęsta piana do kąpieli rozdmuchana przez wentylator.
Kolejny etap rozwoju zapachu jest doskonałą kontynuacją pierwszej metafory. Musujące cytrusy znikają jak pęcherzyki gazu z rozlanego napoju. Pozostaje tuberoza.
Tuberoza w Blu jest tuberozą egotyczną i bezwstydną. Rozwala się na skórze bezpardonowo i nonszalancko, bez śladu skrępowania prezentując światu swe obfite wdzięki. Zapach jest esencjonalny aż po wrażenie goryczy. Tak kremowy, że wręcz dotrykalny i tak masywny, że nieomal czujemy jego ciężar na piersi.
Nie potrafię oprzeć się wyobrażaniu krągłej, otyłej wręcz Tuberozy w zmysłowej, wyzywającej pozie rozłożonej na miękkich poduszkach. Pod gołym niebem, o zmierzchu, w tropikalnym ogrodzie. Wizja jest tak sugestywna, że człowiek zaczyna się pocić...
Nie potrafię oprzeć się wyobrażaniu krągłej, otyłej wręcz Tuberozy w zmysłowej, wyzywającej pozie rozłożonej na miękkich poduszkach. Pod gołym niebem, o zmierzchu, w tropikalnym ogrodzie. Wizja jest tak sugestywna, że człowiek zaczyna się pocić...
Co robi Tuberoza w Blue? Nic. A może raczej wszystko. Jest. Jest tak, jak być potrafi wyłącznie egotyk - z samozadowoleniem.
Jest naga. Zupełnie. Możemy podziwiać każdy apetyczny wałeczek jej ciała, każdy rozkoszny dołeczek na alabastrowej skórze. Jej usta są blade i wilgotne, jaj paluszki króciutkie i pulchne, uda potężne, a piersi pełne.
W ciemne loki wplotła pęk jadowicie żółtych kwiatów jagodlinu wonnego zwanego ylang-ylang.
Najbardziej urokliwą cechą Błękitnej Tuberozy jest, paradoksalnie, jej bierność. Kiedy już zdobędzie terytorium, posiądzie przestrzeń - układa się wygodnie na cedrowo - ylangowym posłaniu i leży. Poważnie - nuta ta jest tak ociężała, że mogę ją sobie wyobrazić jedynie w pozycji horyzontalnej; ewentualnie półleżącej, pod warunkiem, że liczne żółte poduszeczki ylang-ylang dadzą jej stabilne oparcie.
I mimo to, że Ona nic nie robi, my i tak gapimy się na Nią, niezdolni do odwrócenia wzroku. Bo Tuberoza w Blu jest rzeczywiście tuberozą egotyczną i bezwstydną, lecz jednocześnie, w tym swym bezwstydnym egoizmie, fascynującą.
Data powstania: 2012
Poprzednia wersja Blu z roku 1974 była podobno jeszcze bardziej tuberozowa.
Trwałość: jak na ten typ zapachu przeciętna. 7-8 godzin.
Nuty zapachowe:
tuberoza, ylang-ylang, pomarańcza, sandałowiec
- Autorem wszystkich obrazów wykorzystanych jako ilustracje do tekstu jest Henri Matisse - najsłynniejszy z fowistów, największy z rywali Pabla Picassa.