Zapraszam Was dziś do poznania dwóch zapachów marki Jacques Battini. Znacie? Ja nie znałam, tymczasem firma obecna jest w Polsce, oferuje zapachy przyzwoitej jakości w przystępnych cenach i naprawdę ładnej oprawie. Od razu uprzedzę: nie jest to głęboka nisza - zapachy raczej głównonurtowe, niezbyt rewolucyjne, ale przyzwoite. I to także ma swoją wartość.
Dla porządku zaznaczę od razu - obie kompozycje, które dostałam do testów, są relatywnie świeże i kwiatowe. Raczej nie mój typ. Stąd powściągliwy ton moich opowieści.
Diamnond Spark Femme
Grusze kwitnące różą
Opowieść o Diamond Spark zacznę od pozornej błahostki: perfumy te mają naprawdę ładny flakonik. Na zdjęciach reklamowych flakon wygląda po prostu źle. Tymczasem mamy tu czyste, równe szkło, śliczny kształt i naprawdę dopracowane detale. Wszystkie - z obsadką, korkiem, świetnej jakości atomizerem i profesjonalnie osadzonym (nie przyklejonym) kryształkiem Swarovskiego włącznie. Pierwszy plus.
Perfumy oznaczone są jako PARFUM, ale uczciwie pisząc, ekstrakt to to nie jest na pewno. Nie stawiałabym nawet na wodę perfumowaną. Wysoka zawartość spirytusu, umiarkowana moc i typowa dla niższych koncentracji transparentność zapachu każą mi podejrzewać raczej wodę toaletową.
Sam zapach jest... Banalnie niebanalny. W otwarciu słodko wytrawne cytrusy z wyraźnie wyczuwalną skórką bergamotki połączone zostały z niewyszukanym, jednopoziomowym aromatem słodkiej, dojrzałej gruszki. I gra to ze sobą zaskakująco przyjemnie. Szczególnie, że drugi plan zapachu tworzy dobrze z wytrawnością bergamoty współpracujące petitgrain i zielona mandarynka. Mandarynka w ogóle zasługuje na osobny wpis, bo pachnieć może trojako, w zależności od stopnia dojrzałości. Tu mamy mandarynkę zielonkawą, twardą, pozbawioną jednoznacznej słodyczy. I bardzo dobrze, bo słodka mandarynka ze słodką gruszką uczyniłyby z Diamond Spark kolejnego popowego ulepka. Tego bym nie zniosła.
Serce jest kwiatowe. Kwiatowe jednoznacznie, dosadnie i do cna. Róża, osmantus, jaśmin, może kropla neroli. Esencje, z wyjątkiem sukcesywnie wychodzącego na wierzch osmantusa, jakości średniej, ale nie urągającej nosowi. Ciepły, kwiatowy akord główny przez cały czas wybrzmienia wydaje się zmącony, zarysowany nutą cytrusową, którą z czasem zastępuje jasne, lecz ciepłe piżmo i syntetyczny mech. I znów, jak w otwarciu - jest to raczej zaleta, niż wada.
Największą zaletą Diamond Spark jest właśnie jego niejednoznaczność. Oczywiście pojmowana jako złamanie słodyczy goryczką, a potem ciepłej kwiatowości świeżością nut towarzyszących.
Drugą zaletą jest to, o czym pisałam wielokrotnie już - zapach dobrze układa się na skórze. Łatwiej jest polubić perfumy zaczynające się tak sobie i piękniejące z czasem, niż perfumy zaczynające się obiecująco i ewoluujące bez celu i sensu.
Wady? Średnia jakość esencji, a co za tym idzie - niezbyt dobra trwałość i projekcja. Oraz, charakteryzująca większość kompozycji ze średniej półki, szczególna nuta "kolońskiej drogeryjności" wyczuwana przez pierwsze godziny. Nienamolna i prawdopodobnie częściowo zamierzona - bo to "perfumy pachnące perfumami", kosmetycznie, nienaturalnie. To najpowszechniejszy trend w perfumiarstwie masowym i chyba tylko zdeklarowanego miłośnika niszy może dziwić.
Data powstania: 2013
Twórca: Jacques Battini
Trwałość: 4 godziny zauważalnej projekcji plus 4 do 6 godzin przyjemnego zapachu wyczuwalnego przy skórze
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, mandarynka, gruszka
Nuty serca: jaśmin, róża, osmanthus
Nuty bazy: piżmo, ambra, mech dębowy
Blue Homme
Jabłonie kwitnące lawendą
Zapach Blue jest zdecydowanie bardziej interesujący. I zaryzykuję tezę, że jest to nie tylko ocena subiektywna, czyli dokonana w odniesieniu do moich osobistych upodobań, ale też obiektywna, oceniająca kompozycję pod kątem jej urody i wyjątkowości.
Kiedy przebrniemy przez, znów przydługie, spirytusowe otwarcie, robi się bardzo miło.
Jabłko i lawenda. Jabłko zielone, cierpkie, dodatkowo przełamane bergamotką, lawenda chłodna, ale miękka, dojrzała, barwna. Gdzieś w tle czarna herbata, różowy pieprz i jagody pimentu zwane u nas angielskim zielem. Złożenie męskie, lecz męskie niebanalnie. Bardzo urodziwe.
Pojawiająca się w sercu róża ogrzana została zapachem palisandru i nutą przypominająca geranium. Najprawdopodobniej syntetyczną (geraniol), ale powtórzę raz jeszcze: to nie jest wada.
Drzewno - przyprawowa baza Blue to ponownie połączenie esencji naturalnych z syntetykami: sandałowiec i okoumal dają kompozycji ciepło, syntetyczne piżmo z nutkami cedrowymi lekkość. Echo nut przyprawowych z otwarcia i palisandrowa róża odróżniają Niebieskie perfumy Battiniego od dziesiątków przyzwoitych, męskich kompozycji dostępnych na sklepowych półkach.
I ponownie: najłatwiejszym do wypunktowania mankamentem jest średnia trwałość. Ewolucja zapachu: zarówno rozwój nut, jak i ich zamieranie przebiega zbyt szybko. Druga wada to wrażenie drogeryjności, które towarzyszy mi podczas noszenia perfum Battiniego. Jeśli jednak zdecydujemy się spojrzeć na relację cena - jakość, rachunek nie przedstawia się wcale źle. Może wiec warto? Szczególnie, jeśli ktoś lubi perfumy, które nie udają, że perfumami nie są?
Data powstania: 2012
Twórca: Jacques Battini
Trwałość: 3 godziny do cichej, przyskórnej bazy, która trwa, ale już nie jest tak przyjemna, jak poprzednie etapy.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: jabłko, bergamotka, lawenda
Nuty serca: róża
Nuty bazy: piżmo, sandałowiec
Źródła ilustracji:
- Pierwsze zdjęcie własne.
- W przypadku drugiego, napiszę to samo, co właściciel strony, z której je ściągnęłam: nie potrafię znaleźć oryginalnego źródła tej ilustracji. Znaleźć ją można na dziesiątkach stron, ale nie ja jestem jej autorką.
- Kwiaty gruszy (te i inne), znajdziecie na stronie Morning Bray Farm.
- Autorem zdjęcia fioletowych jabłek jest użytkownik eagle1effi, którego galerię na serwisie Flickr znaleźć możecie tu: KLIK.
- Niebieskie drzwi ze strony z darmowymi teksturkami: textures.thefree3dmodels.com.